poniedziałek, 23 lutego 2015

Pocałunek Śmierci Rozdział 2

Wielki, biały pies właśnie się obudził. Przyciągnął się leniwie i przyglądał się trójce jego właścicieli, która cicho się naradzała.
-Gin-san, to co robimy? - Zapytał okularnik.
-To chyba jasne i bez niej nie mamy wystarczająco pieniędzy, aby was wykarmić.- Odparł srebrnowłosy, miał wtedy wzrok skierowany na rudowłosą.
-Gin-san, mielibyśmy więcej pieniędzy gdybyś tyle nie wydawał na alkohol i jump'y. Nie jesteś za stary na mangi? - Powiedział brązowooki uprzejmy głosem.
-Patsuan, nie wiesz, że mężczyzna na zawsze pozostanie chłopcem? Kagura-chan, co o niej myślisz? - Zapytał, spoglądając na milczącą dotąd dziewczynę. Miała ona nieobecne spojrzenie, wpatrywała się w podłogę i przytym bezmyślnie żuła wodorostożelki. Po chwili uniosła w górę głowę i rzekła jakby się ocknęła ze snu i rzekła .  - Czy to nieoczywiste, że ją przyjmiecie, bo ma duże cycki?
-Kagura-chan, kobieta powinna mieć wszystko tam gdzie trzeba, - Mężczyzna narysował rękoma piersi w powietrzu - to nic złego, że daje popatrzeć na to innym. - mówił, rozkładając ręce.
-Mama mówiła mi, że kobieta powinna mieć do siebie szacunek, a nie chwalić się wszystkim swoim ciałem! - Krzyczała wpychając sobie łapczywie sonbou do buzi. Kawałki żelek wylatywały jej z ust z każdym słowem.
-Kagura-chan, możesz nie mówić kiedy jesz? - Mówił chłopak, wycierając okulary z obślinionych kawałków sanbou. - Gin-san, przyjmijmy Nelliel-san na pewno będzie bardziej użyteczna od waszej dwójki...
-Shinpachi, sugerujesz, że jestem bezużyteczna?! Powinniście mnie nazywać kierownikiem, za wygraną wycieczkę! - Powiedziała z poważną miną.
-Zapomniałaś jak to się skończyło?! - Krzyczał zdenerwowany, żyłka pulsuwała mu na skroni, ale po chwili się uspokoił. - Kagura-chan przyznaj, że więcej przejadasz, niż zarabiasz...
-Shinpachi ma rację. Twój żołądek to otchłań bez dna. Kto normalny zjada więcej niż waży? Dla dziewczyn w twoim wieku zależy na tym, aby być szczupłą i podobać się chłopcom.
- Gin-san, "dziewczynom".
- No chyba nie chłopcom, co Patsuan? A wiec... - Czterooki głęboko westchnął.
- Gin-san, nie zaczyna się zadania od "A więc". - Sakacie wyskoczyła mała żyłka na czole. - No to na przykład, kiedy dostaliśmy pieniądze za ostatnie zlecenie przejadłaś wszystko. - Po tych słowach, Gintoki został przewrócony i zaczął być kopany przez swoich towarzyszy. Na twarzach tamtej dwójki była wymalowana wściekłość.
- TY DRANIU! - Krzyknęła Kagura. - JAKIE PIENIĄDZE?!! BYŁY JAKIEŚ PIENIĄDZE I SIĘ Z NAMI NIE PODZIELIŁEŚ?!! MÓWIŁEŚ, ŻE ZROBILIŚMY TO BEZINTERESOWNIE I NIE DOSTANIEMY ZA TO ZAPŁATY!!! JEDLIŚMY SAM RYŻ!!! NAWET NA JAJKO NAS NIE BYŁO STAĆ!!! - Wzięła wielki zamach i przyrżnęła mu piętą w genitalia. Miała trzy minę niczym Goku, gdy zmieniał się w Super Saiyan'a. Mężczyzna leżał zgięty w pół, trzymający sie za swoje skarby. Łzy mu ciekły z oczu, cierpiał okropnie. Mniej boli trucizna, która wstrzyknięta miesza się z krwią. Kiedy Gintoki wyzywał w myślach od najgorszych (na głos się nie odważył), okularnik nadepnął mu na twarz przyciągając mocno raz palce, a raz piętę, jakby deptał olbrzymiego karalucha.
- NIEROBIE, NIE ZWALAJ WSZYSTKIEGO NA KAGURĘ-CHAN!!! ZAŁOŻĘ SIĘ, ŻE PRZEPIŁEŚ WSZYSTKIE NASZE PIENIĄDZE!!!
- NIE TAK CIĘ WYCHOWAŁAM!!! JAMES, CO POWIE NA TO TWÓJ OJCIEC?!! - Rudowłosa starała się naśladować, matczyny głos i wybiegła z mieszkania, biorąc tylko swój fioletowy parasol.  - KIM DO CHOLERY JEST JAMES, GNOJU?!! ZNOWU NAOGLĄDAŁAŚ SIĘ SERIALI?!! - Darł się nadal leżąc na ziemi. Chciał, aby go usłyszała. Temu wszystkiemu przyglądała się czarnowłosa, przepiękna dziewczyna, drapiąc ich psa za uchem. Spojrzała teraz na psa, któremu najwidoczniej bardzo się podobało takie głaskanie. Uśmiechnęła się delikatnie, przejeżdżając ręką po owalu jego pyska. - Oj, królewno Śnieżko jesteś tu od 10 minut, a już się prze ciebie kłócimy! - Słowa te były skierowane do niebieskookiej. Włosy przysłaniały jej twarz. Założyła kilka opadających kosmyków za ucho, tak aby odsłonić swe blade lica. Nie uśmiechała się już, nie miała też poważnej miny, po prostu nie wyrażała żadnych emocji.                                                                                                          - Kłótnie są dobre, wzmacniają więzi. Tylko wtedy ludzie są ze sobą szczerzy. - Odparła lekko chłodnym głosem, nie spuszczając wzroku z Sadaharu. Mężczyzna wstał, otrzepał kimono, na wszelki wypadek, choć w domu było w miarę czysto i zapytał się, patrząc na nią z powagą.                - Czemu chcesz do nas dołączyć?                                                                                                          - Myślę, że dlatego, aby się dobrze bawić. - Powiedziała, patrząc na niego i uroczo się uśmiechając.  - Witaj w Yorozuyi!
Po ulicach Edo samotnie błąkała się Kagura. Padało coraz mocniej i było już ciemno. Rozejrzała się, dookoła nie było nikogo. Kucnęła pod jakimś sklepem i oparła się o  mokrą ścinę. Osłoniła się parasolem. Nie wyszła z domu dlatego, że była zła na Gina za te pieniądze, nie była ani trochę o to zła, tylko przez to co się stało wcześniej. Ta dziewczyna była dość dziwna, a nawet bardzo. Dlaczego miała katanę? Przecież noszenie mieczy jest zabronione. Rudowłosa wiedziała, że zostanie ona przyjęta. Z jednej strony martwiło to ją, a z drugiej cieszyło, że ktoś się do nich przyłączy, że będzie weselej. Tylko z nią chyba jest coś nie tak. Nagle usłyszała znajomy głos.                                                          - Oj, Chinko, wiesz, że żebranie jest nielegalne. Będę cię musiał przymknąć na 24. - Usłyszała znajomy, tak bardzo irytujący głos. Przechyliła delikatnie parasolkę, nie odsłaniając twarzy i wystrzeliła z niej celując w osobę prze nią. Chłopak odchylił głowę i kula przeleciała kilka milimetrów od jego policzka tak, że mógł poczuć ciepło towarzyszące jej w czasie lotu. Sięgnął po katane i wyciągną ją z pochwy, już chciał zaatakować dziewczynę,  lecz ona spoczywała bez ruchu. Brązowowłosy podniósł lekko mieczem parasol dziewczyny i   ujrzał jej zapłakaną twarz. Spojrzała się na niego oczami w kolorze oceanu. Stał przed nią zmieszany.
 - Oj Chinko, szef cię wyrzucił z domu? Jak chcesz to mogę załatwić kilka kartonów. - Odparł po krótkim czasie mając nadzieję, że skomentuje to złośliwie, lecz ona milczała. Może Gintoki naprawdę kazał odejść dziewczynie? Nie, on nie jest typem takiego człowieka. - Oj Chinko...
 - Nie widzisz, że cię ignoruję, Sadysto? Nie masz kompletnie pojęcia co mają na myśli kobiety, gdy nic nie mówią. - Wstała bardzo niezgrabnie. Nie płakała już, lecz miała szklane oczy. Chciała sobie iść,  ale zatrzymały ją słowa chłopaka. Popatrzyła na niego unosząc brwi.
 - Nie masz odblasków? Powinienem cię spisać i zabrać na komisariat, ale dzisiaj skończy się tylko na upomnieniu. Muszę cię odprowadzić do domu. - Rzekł ze znudzoną miną i tak, jakby był to dla niego duży problem. Rudowłosa odwróciła wzrok i rzuciła obojętnie "Rób co chcesz". Szli milcząc w kierunku budynku Yorozuyi. Sougo nie wiedział co powiedzieć. Rzadko kiedy rozmawiali ze sobą nie kłócąc się. W końcu zagadał. - Chinko czemu płakałaś?
 - Hah... Myślisz, że taki sadysta jak ty, zrozumie tak kruche uczucia małej dziewczynki? - Odpowiedziała z szyderczym uśmiechem.
 - Jesteś małą dziewczynką tylko wtedy, kiedy ci się to opłaca! - Kagura głęboko westchnęła. Bardzo chciała z kimś porozmawiać, ale czy on jest dobrą osobą do tego? Postanowiła zaryzykować.

W czasie gdy kończyła tą historie, dotarli na miejsce.
 - Chinko, czy to nie jest tak, że boisz się, że będzie lepszą główną bohaterką od ciebie?
 - Nie bądź głupi! Myślisz, że istnieje ktoś inny oprócz mnie,  kto pasuje do tych idiotów?
 - Masz rację, trzeba być wyjątkowo skretyniałym, aby utrzymać ich poziom.
 - Co powiedziałeś choleryny gówniarzu?! - Na policzku dziewczyny widniała wielka, pracująca żyła. Chciała już uderzyć Okitę, lecz ujrzała coś, a raczej kogoś, przez co jej ręką zawisła w powietrzu kilka centymetrów od jego twarzy. Była to dziewczyna z wcześniej. Oboje mieli w nią wkuty wzrok, kiedy delikatnie schodziła ze schodów, nie wydając dźwięku głośniejszego, niż krople  odbiegające się od ich parasoli. Czarnowłosa nie popatrzyła nawet na nich. Kiedy mijała chłopaka, skierowała swoje błękitne oczy na niego i kąciki jej ust lekko powędrowały w górę. Mała Yato obserwowała ją, aż nie zniknęła w strugach deszczu.
  - Muszę już iść. Na razie.
  - Ta.. Cześć. - Odpowiedziała, energicznie wchodząc po drewnianych schodach, prowadzących do  jej mieszkania. Chłopak też już ruszył przed siebie. Po kilku krokach zatrzymał się i odwrócił, patrząc na plecy Kagury, która miała zamiar otworzyć drzwi.
 - Oj Chinko - odwróciła głowę - niech Szef na nią uważa.  - Ruszył przed siebie. Dziewczyna stała przed wejściem jeszcze kilka minut zastanawiając się co to mogłoby oznaczać.










sobota, 24 stycznia 2015

Pocałunek Śmierci Rozdział 1

Ten dzień był deszczowy, tak jak kilka ostatnich. Do budynku z napisem "Yorozuya Gin-chana" wszedł czarnowłosy chłopak w okularach, w ręku miał zakupy. W wejściu złożył parasol i zdjął buty, stawiając je koło dwóch innych par.
-Gin-san, Kagura-chan, wróciłem.- powiedział wchodząc do pomieszczenia, w którym srebrnowłosy mężczyzna i ruda dziewczyna oglądali telewizję, oboje przy tym dłubali w nosach.
-Witaj Patsuan.-odparł leniwie mężczyzna, wycierając palec o włosy dziewczyny, a dziewczyna wytarła palec o jego kimono.
-Gin-san, Kagura-chan jesteście obrzydliwi...- odpowiedział czarnowłosy przyglądając się im z odrazą na twarzy
-Shinpachi kupiłeś mi sukonbu?- zapytała dziewczyna.
-Tak, proszę-chłopak dał rudowłosej jej przysmak, zabrał się za sprzątanie i próbował ignorować tamtą dwójkę .
-Gin-chan wiesz, że mają wznowić "Rerun"?
-Serio?!
-Tak od 15. Widziałam zwiastun. Kosmiczny imperator ma zostać wskrzeszony przez dawnego towarzysza Pinko, Bero, który chcę zniszczyć Ziemię, ponieważ ich ukochany Sensei został zamordowany przez wrogów.
-Doprawdy? Jaki durny powód. Już lepsze by było to, że brat tego całego Bero, zabił cały jego klan oprócz niego, a Bero początkowo chciał go zabić, ale był zbyt słaby i dlatego wskrzesił imperatora i uzyskał jego siłę, ale kiedy już zabiłby go, dowiedziałby się, że jego brat był zmuszony do tego przez władzę, a Pinko...
-Gin-chan to chyba gdzieś było...
Tę dyskusję przerwało pukanie. Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi. To nie mogła być Otose-san, właścicielka mieszkania, w którym mieszkają, ponieważ była w uzdrowisku, a więc to musi być klient.
-Tak jak ćwiczyliśmy!-rozkazał cicho Gin.
Wszyscy robili to, co ustalili, gdyby miał przyjść klient. Shinpachi poszedł otworzyć drzwi. Kiedy już to zrobił, zobaczył prześliczną dziewczynę. Miała ok. 1,70 m wzrostu. Wielkie, piękne, błękitne oczy, czarne włosy, sięgające jej do pasa i grzywkę, która przykrywała jej cześć czoła. Jej cera była porcelanowa, niewiele ciemniejsza od cery członka klanu Yato. Miała na sobie czarne, krótkie kimono, z namalowaną sakurą i czarne zakolanówki z czerwonymi kokardkami na górze. Wyglądała jak lalka. Chłopak wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, nie dochodziło do niego co ona mówi.
-Słyszysz mnie?- dziewczyna zapytała delikatnie podirytowana, wtedy dopiero okularnik ocknął się z transu.
-Tak, tak zapraszam do środka-powiedział lekko zdenerwowany
-Nazywam się Shimura Shinpachi.
-Jestem Kagura.
-A ja Sakata Gintoki. W czym możemy służyć panienko? Shinpachi, zrób herbatę młodej damie!- powiedział, miało to wyglądać jakby on tu rządził.
-Już się robi.-odpowiedział chłopak i poszedł do kuchni. Dziewczyna siedziała na kanapie, a jej katana stała z boku. Kagura się przyglądała zakrwionemu mieczowi.
-Nazwa się Shukketsu Inori, piękna nieprawdaż?- rzekła nieznajoma- Jest krwiożercą. Podobno wydobyta z pochwy, ma tak wielkie pragnienie krwi, że może doprowadzić jej mistrza do obłędu lub samobójstwa. Tak piękna, krucha, delikatna, a jednocześnie tak bardzo niebezpieczna. Jest taka jak ty, łaknie krwi. Nie może się temu oprzeć, istnieje dla walki.-dziewczyna mówiąc to miała poważną minę, zaczęła wyciągać śnieżnobiałą katanę z pochwy. Rudowłosa wpatrywała się w nią jak zahipnotyzowana. Jej oczy koloru oceanu, odbijały się w ostrzu. Miała puste spojrzenie. Wyciągnęła rękę w jego stronę. Jej dłoń była coraz bliżej i bliżej, już prawie go dotknęła i wtedy Gintoki wysuną miecz z powrotem do pochwy. Obie się na niego spojrzały.
-Proszę.-powiedział Shinpachi, stawiając herbatę na stół. Od razu wyczuł napiętą atmosferę
-Kim jesteś i czego chcesz?- zapytał Sakata, niezwykle poważny. Dziewczyna lekko przechyliła głowę w bok i uśmiechnęła się słodko.
-Jestem Yuki Nelliel i chcę dołączyć do Yorozuyi.

Prolog Pocałunek Śmierci

Krople melodyjnie odbijały się o szyby okien. Po ulicach Edo spacerowało niewielu ludzi i amanto. Jedną z tych osób, była dziewczyna, niosąca czerwony parasol, który wyróżniał się na tle szarej rzeczywistość. Dziewczyna, była zamyślona. Ten stan został przerwany dopiero wtedy, kiedy została potrącona przez amanto, który ją mijał.
-PRZEPROŚ LUDZKA DZIWKO!!!-krzyknął, ale ta go zignorowała i poszła dalej. Był oo podobny do psa, a może bardziej do wilka. Jego sierść była ciemnoszara. Zanim podążali jego towarzysze, niezwykle do niego podobni.
-NIE SŁYSZAŁAŚ KURWO?!!-złapał ją za ramie-WIESZ KIM JA JESTEM?!!
-A czy ty wiesz kim ja jestem?-odparła spokojnie, spoglądając na niego spod parasola wielkimi, niebieskimi oczami, i chowając zakrwawioną katanę do pochwy. Nim amanto się obejrzał, jego przedramię leżało na ziemi, a ten wykrwawiał się, krwią o barwie fioletowej. Kiedy odchodziła słyszała rozpaczliwy krzyk bólu, lecz nikt z towarzyszy obcego nie podążał za nią, aby się zemścić.
***
Ohayo, zaczęłam pisać OC z Gintamy. Mam nadzieję, że będzie mi się chciało to kontynuować, znając mój zapał pewnie nie -,-. Postaram się dodawać rozdziały w miarę regularnie ;D. 
nellyuki